Kamila Kielar

  /    /  Kamila Kielar
Kamila Kielar (fot. archiwum K. Kielar)

Dziennikarka i podróżniczka. Samotnie pływała kajakiem po Pacyfiku, szukając niedźwiedzi-duchów, zimą przemierzyła rowerem i na nartach biegowych kanadyjski Jukon, przeszła Pacific Crest Trail, przejechała na rowerze Alaskę oraz Kamczatkę, przeszła pieszo kawał Laponii i Szkocji. Za swoje podróże otrzymała liczne prestiżowe nagrody. Prowadzi warsztaty, szkolenia, wykłady motywacyjne oraz podcast „Drzazgi Świata”.

***

Rubież

2300 km wędrówki z Gór Skalistych nad Pacyfik

Najmłodszy i najtrudniejszy z amerykańskich szlaków ultradługodystansowych biegnie przez północny-zachód kraju, najciekawszy kąt kontynentalnych USA. Poplątana nitka szlaku o długości 2300km została wyznaczona pomiędzy Górami Skalistymi a Pacyfikiem, samym pograniczem amerykańsko-kanadyjskim w Montanie, Idaho oraz stanie Waszyngton.

Pierwsze kroki na szlaku Pacific Northwest Trail stawia się wśród gigantycznych pionowych ścian skalnych Gór Skalistych wyrzeźbionych przez lodowce. Przez kolejne miesiące wędruje się przez pasma gór zbudowanych z tysięcy małych wulkanów, przez jedne z najczęściej dotykanych pożarami regionów Ameryki, wiecznie zielone lasy deszczowe, w których od kilkuset lat rosną cedry o drewnie w głębokim kolorze bordowym czy wśród formacji i wąwozów skalnych. Metę wyznaczono na wybrzeżu Pacyfiku, na najdalej wysuniętym na zachód przylądku kontynentalnych USA.

W cieniu daglezji zielonej i cedru czerwonego, jednych z największych drzew świata, kryje się opowieść o tym, co jako ludzie zniszczyliśmy i utraciliśmy na zawsze. Kręta ścieżka szlaku nie tylko przecina góry, ale odzwierciedla podziały panujące w USA. Duże oceaniczne odpływy odkrywają rdzenne wsie zasypane piaskiem i wyzwania, z jakimi się mierzą przedstawiciele Pierwszych Narodów. Najmłodszy szlak pokazuje najstarsze amerykańskie problemy. Wśród najpiękniejszych gór Ameryki co chwilę wybucha pożar. Dosłownie i w przenośni – i o tym tak naprawdę jest ta opowieść.

Nieoficjalny slogan szlaku mówi „Against the grain”, robić coś wbrew sobie i swoim przekonaniom. Każdego dnia trasa dorzuca nowe wyzwania – a to największą ilość podejść wśród wszystkich amerykańskich szlaków, a to całodniową nawigację przez gęste zarośla, za to bez grama szlaku, a to kluczenie pomiędzy pożarami, a to precyzyjne wyliczanie pływów, żeby móc bezpiecznie przejść przez wybrzeże.

Po co więc przez 2,5 miesiąca niemalże każdego dnia się męczyć i narażać na nowe wyzwania?

Bo po prostu warto.